Moorim School - drama, która zdecydowanie nie należy do sztampowych. Inteligentna, z dobrym poczuciem humoru, z wyrazistymi postaciami, zaskakująca, miejscami poruszająca i trzymająca w napięciu. To serial wychodzący poza ramy typowo kreślonej koreańskiej dramy przez lata trzymającej się pewnych utartych schematów. Jest nietuzinkowa, nieszablonowa, a jej dodatkowym plusem jest z pewnością "nie-dramowa" muzyka, która okazała się ogromnym walorem tego serialu.
Potraktowana została właściwie niesprawiedliwie... Akcja rozwijała się niespiesznie, ale ciekawie, bohaterowie nawiązali ze sobą pewne więzy - niektórzy zdążyli się polubić, inni - znienawidzić. Ich charaktery uległy pewnym frapującym zmianom, co więcej, dowiadywaliśmy się coraz to większej ilości faktów z przeszłości jednego z głównych bohaterów - Yoon Shiwoo. Tak naprawdę zaczęło robić się gorąco - antagoniści wykazywali się śmiałością, przebiegłością w swych poczynaniach... I w tej o to właśnie chwili, gdy zdążyłeś już zakochać się w szkole Moorim, jej niesamowitych nauczycielach, cudownym dziekanie i barwnych uczniach, plus w interesującej fabule... Bach! Serial skrócony został aż o cztery odcinki! To był prawdziwy cios dla widzów i fanów dramy.
Moorim School nie dostało szansy rozwinięcia się, a tym bardziej poprowadzenia akcji do końca, tak, jak chcieliby tego scenarzyści. Zamiast tego, musieli oni dostosować scenariusz oraz odpowiednio go skrócić; w miarę zgrabnie zamknąć wszystkie pootwierane wątki.
Z pewnością do łatwych zadań to nie należało, a chamskie skracanie dramy w czasie jej trwania było krzywdzące w równym stopniu dla jej twórców, jak i widzów. Osobiście byłam tym faktem zdegustowana, a świadomość, że pewien inny serial z tego roku emitowano dłużej przez zbędne maratony czy "uszczęśliwienie" dodatkowymi, kompletnie nic nie wnoszącymi do fabuły odcinkami, była dobijająca. Ani ta produkcja ciekawa, z dobrą grą aktorską czy muzyką. Wręcz przeciwnie - sztampowa i szablonowa do bólu.
Z pewnością należy do tytułów ambitniejszych, kierowanych do dojrzalszych widzów, ceniących świeże pomysły oraz nieszablonowość.
Oczywistym jest, iż zdarzały się błędy, niedociągnięcia czy charakterystyczne dla koreańskich seriali scenki, ale jest to nie do uniknięcia i można przymknąć na to oko.
Piękna, dopieszczona w każdym calu, uzależniająca piosenka "Alive" zespołu VIXX, doskonale dodawała barw i niesamowitego klimatu Moorim School. Z kolei kawałek pt. "The King" tej samej grupy wyśmienicie podkreślał i dodatkowo nakręcał sceny akcji. Ma w sobie moc, a energia i dynamizm, jaki z niego wybrzmiewają są wprost rewelacyjne.
Pewne utwory kojarzyły się głównie z dwoma bohaterami - "Run" przypisano i stworzono jakby specjalnie dla postaci Wang Chianga. Poważne sceny z tym bohaterem ubarwiała właśnie ta piosenka. Z kolei dzieło samego Shiwoo - "One thing" często leciała w momentach, kiedy na ekranie widzieliśmy bohatera granego przez Lee Hyunwoo.
Moorim School nie dostało szansy rozwinięcia się, a tym bardziej poprowadzenia akcji do końca, tak, jak chcieliby tego scenarzyści. Zamiast tego, musieli oni dostosować scenariusz oraz odpowiednio go skrócić; w miarę zgrabnie zamknąć wszystkie pootwierane wątki.
Z pewnością do łatwych zadań to nie należało, a chamskie skracanie dramy w czasie jej trwania było krzywdzące w równym stopniu dla jej twórców, jak i widzów. Osobiście byłam tym faktem zdegustowana, a świadomość, że pewien inny serial z tego roku emitowano dłużej przez zbędne maratony czy "uszczęśliwienie" dodatkowymi, kompletnie nic nie wnoszącymi do fabuły odcinkami, była dobijająca. Ani ta produkcja ciekawa, z dobrą grą aktorską czy muzyką. Wręcz przeciwnie - sztampowa i szablonowa do bólu.
Ale wróćmy lepiej do Moorim...
Oczywistym jest, iż zdarzały się błędy, niedociągnięcia czy charakterystyczne dla koreańskich seriali scenki, ale jest to nie do uniknięcia i można przymknąć na to oko.
Pewne utwory kojarzyły się głównie z dwoma bohaterami - "Run" przypisano i stworzono jakby specjalnie dla postaci Wang Chianga. Poważne sceny z tym bohaterem ubarwiała właśnie ta piosenka. Z kolei dzieło samego Shiwoo - "One thing" często leciała w momentach, kiedy na ekranie widzieliśmy bohatera granego przez Lee Hyunwoo.
OST Moorim to z pewnością dawka porządnej, wyjątkowej i niespotykanej muzyki. Mało w nim typowo dramowych kawałków, często spotykanych w dużych ilościach (gł. ballad) w koreańskich serialach. W tej dramie słyszymy utwory ciekawe i wpadające w ucho. Wcześniej wspomniane piosenki VIXX to klasa sama w sobie.
Cóż można jeszcze powiedzieć?
Lee Hongbin, jak na w zasadzie początkującego aktora, wypadł nie gorzej niż, uznany już Lee Hyunwoo. Dorównywał mu, nie odstawał i niesamowicie rozwijał swoją postać. Natomiast Seo Yeji, która zagrała Shim Soondeok, była wprost promykiem tego serialu. Rozświetlała go samą swoją obecnością. A wzorowa uczennica Seon Ah (Jeong Eu Gene) udowodniła, że modelki również potrafią wykazać się sporymi pokładami aktorskiego talentu.
Cała czwórka stworzyła niesamowitych barwnych bohaterów, którzy z pewnością wielu widzom zostali na długo w pamięci...
Jak łatwo się domyślić, ja serial polecam z całego serca. Jest uzależniający i wciąga jak bagno. Mam do niego ogromny sentyment i mnóstwo dobrych wspomnień. Miłością do niego zaraziłam aż trzy osoby - przyjaciółki (w tym jedną, której Moorim School było debiutem wśród dram) i moją mamę, dzięki której mogłyśmy oglądać tę cudowną produkcję z najlepszymi oraz najszybciej powstającymi napisami w całej sieci. Za co dziękuję już setny raz i głęboko się kłaniam.
I wielkie dzięki Spino za pomoc przy tym ważnym dla mnie poście (*・ω・)ノ
(Nie ma za co~
-Spino)
Jeżeli ktoś jest chętny na ten serialik, oto link do napisów mojej mamy oraz odcinków do ściągnięcia:
Jako wielka fanka Moorim, nie mogłam się powstrzymać i stworzyłam dwa fanarty ^^
"Mamy w sobie siłę, dzięki której pokonamy największe zagrożenie.
Gdy będziemy potrzebować siły, znajdziemy ją w sobie.
W takiej chwili ty, który jesteś mi najdroższy, będziesz przy mnie.
Dlatego dziękuję ci przyjacielu, że idziesz ze mną przez życie..."