* JB *
Następnego dnia w południe spotkaliśmy się w umówionym miejscu. Raphael już na nas czekał. Uśmiechnął się lekko na nasz widok, wykonał okrężny ruch dłonią i naszym oczom ukazało się jakby wejście do innego wymiaru.
- A jakieś raptory na nas nie wyskoczą? – Gyu badawczo przyglądał się złotej anomalii.
- Nie – zaśmiał się Raph – chodźcie, nic wam nie grozi – machnął ręką zapraszając nas abyśmy weszli.
Zaprowadziło nas pod same drzwi… szefa wampirów, jak się po chwili okazało. Znaleźliśmy się w korytarzu wyraźnie nowoczesnego budynku. Jednakże drzwi do każdego pomieszczenia były wykonane z drewna. Taki luksusowy kontrast dla bogatych.
Raphael zostawił nas samych, ale obiecał, że po zakończonej rozmowie, wróci.
Tak więc, niewiele myśląc, ostrożnie zapukałem w spore, dwuskrzydłowe drzwi. Pchnąłem je po chwili, po czym z całą resztą, kłaniając się, weszliśmy do środka. Było to duże, przestronne biuro. Eleganckie, urządzone z prawdziwym wyczuciem stylu. Młody, gładko zaczesany mężczyzna siedział za wiśniowym biurkiem. Wszystkie meble pomalowano na ten sam kolor a w całym pomieszczeniu dominowały jasne barwy.
Ja z Gyu usiedliśmy na krzesłach przed naszym rozmówcą a reszta grzecznie stanęła za nami. Wyjaśniliśmy jaka sytuacja miała wczoraj miejsce. Szef słuchał uważnie ze spokojem przetwarzając napływające non-stop informacje. Tylko raz uniósł ze zdziwienia brwi, gdy dowiedział się o zasztyletowaniu wampira.
- Sprawa rzeczywiście prezentuje się poważnie – spojrzał na nas bursztynowymi oczami – ale jak zapewne jesteście świadomi, nie mogę pomówić osobiście z przywódcą Verturi. – Wiedzieliśmy o tym, bo Raph nam powiedział, że dawno temu ten szef współpracował z tym od Verturi, ale chyba każdy z nas miał choć cień nadziei, iż jednak będzie mógł to zrobić… – Wraz z moimi ludźmi odseparowaliśmy się od nich dziesiątki lat temu. Wówczas utworzyliśmy własną organizację – NOVIGO, co oznacza innowację. W sposób nowoczesny oraz współczesny pomagamy, chronimy gatunek ludzki. Dbamy o ich bezpieczeństwo poprzez chociażby dołączanie do ich jednostek specjalnych. Sami z tego oto zamku patrolujemy najbliższe miasta i tereny. Taki budynek może wydawać się nieco archaiczny, ale z zewnątrz jedynie odnowiliśmy go, pozostawiając takim, jaki był, gdy odnaleźliśmy to miejsce. Wszystko ze względów sentymentalnych – wzruszył ramionami. – W środku natomiast, jak sami widzicie, posiadamy najnowszej generacji wyposażenie oraz sprzęt.
Rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu. Miał rację. Mieli nie tylko nowiutkie meble, ale i technologię najwyższej klasy. Laptop, ekrany monitoringu, kamery, komórka, która leżała na biurku szefa NOVIGO a także wiele innych gadżetów.
- Rozumiemy – Gyu jakby odpowiedział w naszym imieniu – ale co w takim razie możemy zrobić?
- Musicie powstrzymać lorda Verturi – nie krył ironii wypowiadając to zdanko – gdyż walka z dzikimi, żądnymi krwi wampirami w tym momencie ociera się o absurd. Nie ma sensu walczyć z wiatrakami. Moglibyście zabić ich nawet dziesiątki, a kto wie, czy nie posiadają nawet całej armii. Jeżeli, tak jak wcześniej wspomnieliście, trwa tzw. czas łowów, wówczas tym bardziej możemy spodziewać się imponującej liczby tych istot.
- To fakt… - pokiwałem głową. Złożyłem ręce na piersi i spojrzałem w oczy Szefa – jaki istnieje sposób na powstrzymanie władcy Verturi?
- Rozważnie poprowadzona rozmowa.
- Rozmowa? – zdziwił się Binnie.
- Ważnym jest, aby w klarowny sposób dać mu do zrozumienia, że jesteście na tyle potężni, iż jego podwładni mogą na tym poważnie ucierpieć. Należy ukrócić jego lekkomyślne działania.
- A jeżeli nas nie wysłucha i każe zabić? – wzdrygnął się przestraszony Ravi.
- Musicie dostać się do biura, w którym urzęduje. To wasza misja. Owszem, to nie należy do łatwych zadań, ale jeżeli tego dokonacie, pokażecie swoją siłę, przewagę, dzięki czemu dacie tym samym do zrozumienia, iż jego wampiry dysponują małą mocą, nie będącą w stanie go obronić w jego własnym zamku. Znam go. Dam głowę i nie stracę, że w takiej chwili jego pewność siebie diametralnie poleci w dół.
- To może się udać – przytaknął Hyunwoo – ale gdzie znajdziemy jego biuro?
- Otrzymacie ode mnie mapę. Elektroniczną oczywiście – otworzył szufladę biurka i położył na blacie urządzenie wielkości średniego tabletu, ale nieco grubsze. Gdy szef go uruchomił, od razu ujrzeliśmy chwilę temu wspomnianą mapę. – W pamięci wbudowano położenie tego miejsca. To działa niemalże jak GPS. Zielona kropka to ja, ta czerwona… - przesunął palcem całkiem spory kawał w prawą stronę – to zamek Verturi. Kiedy powiększymy ten punkt, skupi się on dokładnie na biurze naszego lorda. W ten sposób bez problemu do niego dotrzecie.
- Sprytne – pochwalił Ravi – tylko czy nie będziemy musieli przypadkiem walczyć z jego osiłkami?
- Owszem – skinął głową – wyślę moich ludzi, aby oczyścili wejście przez główne drzwi. Będą tam stać, dopóki nie skończycie rozmawiać. Nikogo więcej nie wpuszczą do zamku. Wy natomiast – wskazał na nas palcem – rozprawicie się z tymi, których spotkacie na korytarzach. Wierzę, że dacie sobie z nimi radę. Musicie. Koniecznym jest pokazanie waszej siły.
- O kurde, a jednak będziemy musieli z nimi walczyć… – pokręcił głową Gyu.
Spojrzałem na załamanego kolegę, poklepałem go po ramieniu i zapytałem:
- Dobrze. A gdyby jednak rozmowa zakończyła się klęską? Na to też powinniśmy być przygotowani.
- W zasadzie takiego scenariusza faktycznie możecie oczekiwać – powoli pokiwał głową, ale zaraz kontynuował – Walka z tymi wampirami, to jak walka z bez przerwy mnożącymi się szkodnikami. Może być ich zbyt wiele, a jeszcze większe narażanie się Verturi nie jest wam do niczego potrzebne. Trzeba dać mu jasno do zrozumienia, żeby odwołał ataki swych podwładnych na waszą ekipę. Tym razem, ścierając się z jego grupą, należy załatwić sprawę w miarę pokojowy sposób. Wierzę, że uda wam się dojść z nim do porozumienia. To jest wykonalne, jednakże musicie mieć w sobie prawdziwą siłę i pewność siebie – lekko się uśmiechnął i po chwilowym zastanowieniu dodał: On w zasadzie na przestrzeni lat nieco się uspokoił. Kiedyś, gdy zamierzał podjąć zbyt radykalne decyzje, przeprowadzałem z nim długie, ale przynoszące sukces rozmowy. Uważam, zatem, iż jest możliwym pójście z nim na kompromis.
- Czyli jest jakiś choć mały cień szansy na wygraną – powiedział Hyunwoo. – Odszedł pan od niego, bo…?
- Miałem go dosyć – wzruszył ramionami – nie odpowiadały mi jego decyzje, zachowania czy archaiczny styl życia. Pragnąłem nowoczesności. Modernizacji. On nie. Miałem czasem wrażenie, jakby zatrzymał się w miejscu. Jakby jego sposób myślenia stanął w czasach przynajmniej z XVIII wieku… Toteż preferował rządy w stylu wampirów sprzed wieków. Dlatego zebrałem swoich zwolenników i uciekliśmy daleko od jego zacofanej władzy. Znaleźliśmy ten opuszczony przez wampiry zamek. Odnowiliśmy go i zadbaliśmy, aby nie zabrakło w nim najnowszej technologii. Tchnęliśmy w niego nowe życie – uśmiechnął się z dumą – On ma swój klan, swoją armię, ja posiadam organizację pełną wykształconych, inteligentnych i pracowitych istot. My pomagamy ludziom, on im szkodzi na wszelkie sposoby.
Przyznam, że wszyscy byliśmy pod wrażeniem. Patrzyliśmy po sobie z uznaniem dla Szefa NOVIGO.
- Różnica między wami jest faktycznie kolosalna – przyznał Binnie – ale nim wyruszymy, chciałbym zadać jeszcze jedno pytanie.
- Słucham cię.
- Istnieje coś, czego mógłby się obawiać? Coś, co mogłoby być naszym asem w rękawie?
Szef zamyślił się na dłuższą chwilę.
Gdy już znał odpowiedź, spojrzał mu w oczy:
- Inne organizacje.
- Raphael coś o nich wspominał… – powiedział – jest ich pięć, prawda?
- Zgadza się – skinął głową – Istnieje właśnie aż pięć organizacji będących wyżej niż Verturi. Nazwy wywodzą się od kamieni szlachetnych: Awenturyni, Jaspisini, Kyanici, Onyksyni oraz Ametystyni, którzy znajdują się najwyżej w hierarchii. Dlaczego tak się określają? Już tłumaczę – rozsiadł się wygodniej, po czym zaraz kontynuował – Ich symbolem jest dany kamień, który poprzez swoje właściwości pomaga ludziom w różnoraki sposób. Każda z tych grup wspiera, leczy i uzdrawia organizmy żywe na naszej planecie. Jednakże, jeśli chodzi o samą ochronę, tym fachem zajmują się głównie wampiry, których szyje zdobi czarny Onyks. Ten kamień symbolizuje wewnętrzną siłę. Odpowiada za wzmacnianie odporności oraz wytrzymałości. Onyksyni są doskonale wykwalifikowanymi wojownikami. Posiadają nie tylko zdolności nadprzyrodzone, ale również trenują sztuki walki z całego świata. Wierzcie mi, że nie ma lepszych ochroniarzy od tych istot.
Od razu pomyślałem, że z wielką ochotą zabrałbym paru na tę wyprawę…
- Jeżeli jest walka, musi być i dyplomacja – ciągnął dalej Szef. – Jej strażnikami są Kyanici. Strzegą równorzędności a także sprawiedliwości. Są elokwentnymi wampirami o nadzwyczajnej erudycji. Jaspisini natomiast łagodzą wszelkie konflikty. Powiedzmy, że dojdzie do jakiegoś nieprzyjemnego nieporozumienia, wówczas na miejsce owego zdarzenia wysyła się kolejno Jaspisinów, później Kyanitów. Nie jadą jednak sami. Onyksyni trwają przy ich boku. Są ich strażnikami.
Kim są zatem Awenturyni i Ametystyni? Ci pierwsi pomagają ludziom przezwyciężać wszelkie paraliżujące ich strachy, uniemożliwiające normalną, zdrową egzystencję. Są niczym terapeuci, uzdrawiają ich emocjonalne rany, jak melisa i ziołowa herbatka uspokajająca w największym stresie. Oni jednak znajdują się nieco niżej niż Ametystyni, których cechuje nadzwyczajna potęga. Symbolem ich jest najskuteczniejszy z kryształów, często określany mianem wszechuzdrawiającego. Leczą ludzi, zwierzęta oraz rośliny. Walczą z chorobami duszy i ciała. Nazwać ich można lekarzami najwyższej klasy o zdolnościach najlepszego uzdrowiciela.
Czemu wam o nich opowiadam, zapytacie? Myślę, iż wiedza, jaką teraz zdobyliście okaże się zbawienna podczas konwersacji z przywódcą Verturi. Skontaktuję się przedstawicielami tych organizacji. Pojawią się u waszego boku, gdy rozmowa stoczy się nie daj Boże na zły tor, więc nie bójcie się. To będzie wasz nadzwyczaj potężny as w rękawie – uśmiechnął się krzepiąco a ja pewnie wraz z pozostałymi nie tylko poczułem się pocieszony tymi faktami, ale również dokładnie je analizowałem i przetwarzałem.
Nigdy bym nie pomyślał, że po świecie chodzą tak imponujące istoty i to będące zaskakująco blisko z gatunkiem ludzkim. Ciekawe, ile razy w ciągu tych dziesiątek lat pomogli nam w życiu. Ile wojen, konfliktów zażegnali, ilu uratowali ludzi, ilu podnieśli choćby na duchu. Czy jeżeli pójdziesz na wizytę do terapeuty, będziesz mieć przyjemność rozmawiać z Awenturynem?
Po zakończonej rozmowie, podziękowaliśmy za pomoc oraz cenne informacje i wyszliśmy z biura. Tam czekał już na nas Raphael. Zapytał, czy jesteśmy gotowi i wtedy po raz kolejny zabrał nas w błyskawiczną podróż przez złotą anomalię. Byliśmy pod zamkiem Verturi…
Tak, jak obiecał nasz dobry Szef, przed bramą ujrzeliśmy (przed wyjazdem zapoznał nas z nimi) dobrych wampirów. Zdążyli rozprawić się ze strażnikami. Wejście do zamku mieliśmy zatem oczyszczone z ohydnych „skaz”.
- Jeżeli jest walka, musi być i dyplomacja – ciągnął dalej Szef. – Jej strażnikami są Kyanici. Strzegą równorzędności a także sprawiedliwości. Są elokwentnymi wampirami o nadzwyczajnej erudycji. Jaspisini natomiast łagodzą wszelkie konflikty. Powiedzmy, że dojdzie do jakiegoś nieprzyjemnego nieporozumienia, wówczas na miejsce owego zdarzenia wysyła się kolejno Jaspisinów, później Kyanitów. Nie jadą jednak sami. Onyksyni trwają przy ich boku. Są ich strażnikami.
Kim są zatem Awenturyni i Ametystyni? Ci pierwsi pomagają ludziom przezwyciężać wszelkie paraliżujące ich strachy, uniemożliwiające normalną, zdrową egzystencję. Są niczym terapeuci, uzdrawiają ich emocjonalne rany, jak melisa i ziołowa herbatka uspokajająca w największym stresie. Oni jednak znajdują się nieco niżej niż Ametystyni, których cechuje nadzwyczajna potęga. Symbolem ich jest najskuteczniejszy z kryształów, często określany mianem wszechuzdrawiającego. Leczą ludzi, zwierzęta oraz rośliny. Walczą z chorobami duszy i ciała. Nazwać ich można lekarzami najwyższej klasy o zdolnościach najlepszego uzdrowiciela.
Czemu wam o nich opowiadam, zapytacie? Myślę, iż wiedza, jaką teraz zdobyliście okaże się zbawienna podczas konwersacji z przywódcą Verturi. Skontaktuję się przedstawicielami tych organizacji. Pojawią się u waszego boku, gdy rozmowa stoczy się nie daj Boże na zły tor, więc nie bójcie się. To będzie wasz nadzwyczaj potężny as w rękawie – uśmiechnął się krzepiąco a ja pewnie wraz z pozostałymi nie tylko poczułem się pocieszony tymi faktami, ale również dokładnie je analizowałem i przetwarzałem.
Nigdy bym nie pomyślał, że po świecie chodzą tak imponujące istoty i to będące zaskakująco blisko z gatunkiem ludzkim. Ciekawe, ile razy w ciągu tych dziesiątek lat pomogli nam w życiu. Ile wojen, konfliktów zażegnali, ilu uratowali ludzi, ilu podnieśli choćby na duchu. Czy jeżeli pójdziesz na wizytę do terapeuty, będziesz mieć przyjemność rozmawiać z Awenturynem?
Po zakończonej rozmowie, podziękowaliśmy za pomoc oraz cenne informacje i wyszliśmy z biura. Tam czekał już na nas Raphael. Zapytał, czy jesteśmy gotowi i wtedy po raz kolejny zabrał nas w błyskawiczną podróż przez złotą anomalię. Byliśmy pod zamkiem Verturi…
Tak, jak obiecał nasz dobry Szef, przed bramą ujrzeliśmy (przed wyjazdem zapoznał nas z nimi) dobrych wampirów. Zdążyli rozprawić się ze strażnikami. Wejście do zamku mieliśmy zatem oczyszczone z ohydnych „skaz”.
* "Primeval" - brytyjski serial przygodowy z wątkami nadnaturalnymi.
0 komentarze:
Prześlij komentarz