Wolność Dusz, epilog


Szpital. Siedem lat po wydarzeniach w hotelu przy Slack Road w Ottawie.

— Jezu, ile to jeszcze potrwa? Przecież zaraz tutaj zejdę medycznie. — Chodziłem nerwowo w kółko i choć domyśliłem się, że chłopakom mogło zacząć kręcić się od tego w głowie, nie mogłem usiedzieć na miejscu.
— Spokojnie, Jae, na bank zaraz będzie po wszystkim. — Uśmiechnął się Mark, a Jackson zgadzając się z nim pokiwał szybko głową.
— Czemu mam wrażenie, że nawet przed debiutem tak się nie stresował? — Roześmiał się serdecznie Youngjae.
— Nie tylko ty takie masz — powiedział Jinyoung.
— To przełom w jego życiu, więc nie dziwicie mu się. Też bym pewnie był cały w nerwach. — Wzruszył ramionami Yumi.
— Mogę nauczyć go… — Bami urwał nagle i chwilę się zastanowił. — albo ją, dabowania? — Jego oczy lśniły nadzieją.
— Możesz — westchnąłem. Nie miałem zamiaru się teraz z nim kłócić.
   Zaklaskał uradowany, a Yumi rzekł tylko:
— So amazing. — Rozluźnił tym prostym tekstem napiętą atmosferę. — To będzie przepiękne.
— Aż się boję. — Przetarłem dłonią po całej twarzy i gdy usłyszałem, że lekarz zaprosił mnie do środka, wystrzeliłem jak z procy.
   Jiyeon siedziała z pełnym radości uśmiechem na twarzy. Kołysała w dłoniach małe zawiniątko.
— Jak chcesz dać jej na imię? — spytała, gdy podszedłem do nich wzruszony.
— Jackson? — Usłyszałem za plecami tę śmieszną propozycję.
— Nie, myślałem raczej nad…
— Jacksonem? — Zapytał znowu i wszyscy już się śmiali rujnując cały klimat tej sytuacji. Z nimi to tak zawsze. Nieważne, co by się działo. Albo mieli ze wszystkiego ubaw, albo po prostu robili siarę.
— Porozmawiajmy o tym później, dobrze? — Ucałowałem ją w czoło i delikatnie wziąłem od niej tę maleńką kruszynkę. Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczkami. Chyba aż moje własne mi się zaszkliły. Widziałem kątem oka, jak chłopaki ostrożnie i powoli weszli do środka wreszcie zachowując się jak należy. A gdy uśmiechnąłem się do niej, ona jakby odwzajemniła mój uśmiech. Zobaczyłem, że jej tęczówki nagle błysnęły jasnym, łagodnym światłem.
— Czyli… — zacząłem, nie mogąc przestać się szczerzyć — przejmiesz ‘’firmę’’ po tatusiu, tak?

0 komentarze:

Prześlij komentarz